Czy podczas odchudzania musimy być głodni?
Czasem mówi się, że bez głodówki to się nie uda. Jeśli chcemy schudnąć, zaczynamy jeść mniej, a więc musimy być głodni. Ale czy to prawda?
A jeśli tak, to czy można coś z tym zrobić?
Czy Wam też się zdarzyło, że postanowiliście coś zrobić, zaczęliście podążać daną drogą do celu, ale rezultaty nie były tak szybkie lub zauważalne, jak sobie wyobrażaliście?
Uwierzcie mi, to bardzo częste zjawisko…
W rzeczywistości tak powszechne, że zainspirowało mnie do napisania kolejnego postu. Jeśli odniosę to zjawisko do dziedziny żywienia, to np. osobiście widzę, że czasami jako dietetyczka muszę ukierunkowywać klientów w ramach ich wyobrażeń dotyczących celu, do którego dążą. Może nie w taki sposób, że chcę zburzyć ich wizję i zgnieść ich entuzjazm, zdecydowanie nie! Jeśli jednak widzę, że klient ma ogromne oczekiwania wobec siebie, zupełnie nietrafione wymagania, albo nie potrafi spojrzeć na sprawę z innej perspektywy, to moim zadaniem jest zaoferowanie również „mojego spojrzenia” na sprawę.
Doskonałym przykładem tego, kiedy muszę być „kanalizatorem wizji i uspokajaczem” jest przypominanie o znaczeniu cierpliwości podczas odchudzania. Dzieje się tak dlatego, że większość klientów ma wysokie oczekiwania – mają wyobrażenie, że gdy tylko udzielę im porady lub podrasuję ich dietę, od razu zaczną chudnąć. Najlepiej pięć lub więcej kilogramów miesięcznie. Co więcej, wydaje im się, że dzięki temu będą mieli dobry humor i za kilka miesięcy będą już w „swojej” wymarzonej wadze.
Nie jest dobrze być pobłażliwym, ale nie jest też dobrze być niezdrowo surowym dla siebie. Zmiana stylu życia polega na znalezieniu środka. Jak to zrobić, żeby czuć się dobrze, nie ograniczać się tak bardzo, mieć energię, nie cierpieć z powodu głodu i zmęczenia, uporządkować trawienie i inne parametry zdrowotne, trzymać się tego przez długi czas i jeszcze schudnąć? Właściwie to sporo wymagań na raz…
A teraz, jak zawsze, posłużmy się historią konkretnej osoby, klientki z mojej praktyki, aby podsunąć Wam pomysł.
Wyobraźcie sobie 40-letnią kobietę. Od dzieciństwa żywiła się głównie tradycyjnym domowym jedzeniem. Oznacza to chleb na śniadanie lub domowe bułeczki lub inne słodkie wypieki; nie je przekąsek. Na obiad ma zwykłe klasyki z zakładowej stołówki – sosy, klopsiki, zapiekany makaron, mięso z ryżem, smażony sznycel itp. Na kolację jajka, serek do smarowania, sery, salami.
W ciągu dnia wypija trzy kawy, a po obiedzie zjada coś słodkiego. Minimum owoców i warzyw. W pracy „aktywność” siedząca, patrzenie w komputer, stos zadań, a po powrocie do domu opieka nad dwójką dzieci, przygotowanie obiadu i dbanie o gospodarstwo domowe. Minimalny/niewielki czas dla siebie i trochę ćwiczeń. Potem wieczorem chwila przed telewizorem i coś dobrego do jedzenia w nagrodę za załatwienie wszystkiego w ciągu dnia. Sen tylko 6 godzin na dobę.
Przybywa kilogramów na wadze ciała i przybywa centymetrów zwłaszcza na brzuchu i talii. Do tego dochodzi sporadyczna ścisła dieta, która na dłuższą metę zawodzi. Następuje efekt jo-jo. Podwyższony cholesterol, graniczny/podwyższony poziom cukru we krwi/ciśnienie krwi/kwas moczowy…
W tym właśnie momencie przychodzi do mnie do poradni z nadzieją (lub wybiera inną formę odchudzania). Ja osobiście z dużą dozą empatii wysłucham jej, pokieruję w kwestii odżywiania, ćwiczeń, czy przygotuję dietę. I żeby nie zapomnieć – naprowadzę ją też na myśl, że 20 kilogramów w pięć miesięcy to za dużo dla jej organizmu, który cierpi od lat, i polecę jej wybrać strategię „powoli, ale trwale”.
Następnie widuję się z tą klientką regularnie, co miesiąc. Zmiany są duże! Klientka stopniowo przerabia swoją dietę, włącza regularne ćwiczenia, raz w tygodniu oddaje się ulubionej domowej kuchni (aby odchudzanie było przyjemne), czuje się pełna energii, nie ma zachcianek na słodycze, nie jest tak zmęczona wieczorem, jej obwód spada.
ALE! Utrata wagi nie idzie tak szybko, jak sobie wyobrażała! Schudła w średnim tempie półtora kilograma miesięcznie i ma poczucie porażki, bo jej ciało nie chce schudnąć szybciej. „Tylko półtora kilo na miesiąc”. Ale oprócz tego ludzie wokół niej zaczynają zauważać zmiany i chwalą jej widoczny sukces w odchudzaniu. Potrafi przeżyć święta bez przybrania dodatkowych kilogramów. Jednak mimo to klientka czuje się źle, twierdząc, że nie może schudnąć, bo widzi, że w głowie wciąż ma swoją pierwotną wizję. Chciała schudnąć 20 kilogramów, a spadło tylko 8. Ale czy to sukces, czy porażka?
Bardzo wyraźnie widać, że niespełnione oczekiwania to duże rozczarowanie. Chciałabym jednak wstawić się za Wami wszystkimi, którzy się odchudzają (lub mają inne cele), abyście byli cierpliwi wobec siebie i swojego ciała.
Dla organizmu tej klientki lepiej jest chudnąć powoli, być może dlatego, że nie wytrzymałaby takiej harówki, którą ma codziennie, a to wpłynęłoby na jej energię, wydajność czy odporność psychiczną. Może robi to powoli, bo wreszcie skończyła z dietami i nauczyła się ładnie i zrównoważenie traktować swoje ciało. Może po to, by podczas procesu odchudzania mogła uporządkować „cienie”, które mogą się pojawić. Może po to, żeby zrozumiała, że odchudzanie to nie tylko jedzenie, deficyt kalorii i ćwiczenia. Chodzi o ogólne dostrojenie się do równowagi w życiu.
Dlaczego ciało, które jest zmęczone i udręczone, ma robić to, co my uważamy, że powinno robić? Przez lata/dekady było zaniedbywane. Zastanawiam się, jak szybko może nastąpić powrót do pewnej formy i jakości życia? Czy trzy miesiące załatwiłyby sprawę? Może, ale to wymagałoby naprawdę ciężkiego i gruntownego startu. Lepiej dać sobie czas, nie spieszyć się, iść stopniowo i nie naciskać.
Nie myślcie, że to co Wam tu piszę jest tylko wzięte od moich klientów. Ja też tego doświadczyłam. Tyle, że nie było to w temacie odchudzania. Można to przenieść na inne dziedziny, którymi zajmują się ludzie. Na przykład problemy zdrowotne, choroby przewlekłe itp. Jedną z opcji jest wzięcie leków, stłumienie objawów i przejście z okropnym stylem życia, lub można wybrać wolniejszą trasę, gdzie szuka się sposobów, aby pomóc sobie bez leków, ale zamiast tego przejść do sedna problemu. Ta opcja wymaga dużo cierpliwości, próbowania, szukania sposobów, a także wytrwałości, gdy efekt nie przychodzi w tydzień. I podobnie jest w przypadku zmian związanych z rozwojem naszej wagi, kształtowaniem ciała czy w zmian w stylu życia.
Autorka: Martina Rusňáková Korejčková, dietetyczka
foto: cz.depositphotos.com
6.2.2023 dine4fit.pl Ciekawe, Jak się odchudzać?, Różne
Czasem mówi się, że bez głodówki to się nie uda. Jeśli chcemy schudnąć, zaczynamy jeść mniej, a więc musimy być głodni. Ale czy to prawda?
A jeśli tak, to czy można coś z tym zrobić?
Kontynuuj czytanie 24.3.2022
W moim gabinecie najczęściej zajmuję się z pacjentami tematem odchudzania – redukcją masy ciała.
U niektórych widzę, jak to dla nich zaczarowany temat – ciągle chudną i przybierają na wadze. Z każdym kolejnym podejściem ich fiksacja na wyniku staje się coraz większa, pewność siebie osłabiona, a uporczywość ogromna.
Kontynuuj czytanie 3.10.2024
Nie ma dnia u mnie w gabinecie, żebym nie spotkała kogoś, kto uważa, że węglowodany stoją między nim a jego wymarzoną sylwetką.
W czasach, gdy z każdej strony atakują nas reklamy diet niskowęglowodanowych i keto, trudno się temu dziwić. Czy jednak rzeczywiście węglowodany są największym wrogiem szczupłej sylwetki? Przeczytaj do końca, a być może dowiesz się czegoś, czego się nie spodziewałaś/eś.
Kontynuuj czytanie 30.9.2024
Obecnie powszechne są w gabinetach lekarskich, klinikach żywieniowych i centrach sportowych przyrządy do analizy składu ciała.
Oprócz informacji na temat składu ciała, tj. ilości mięśni, tłuszczu, wody itp., pozwalają one ocenić stan odżywienia danej osoby. Dają również dokładniejszy obraz stopnia nadwagi lub otyłości, a także ewentualnego niedożywienia. Jest to ciekawe uzupełnienie, dzięki któremu można monitorować niektóre parametry zdrowotne.
Kontynuuj czytanie 26.9.2024
Kiedy Klienci pytają mnie, od czego zacząć zmianę nawyków żywieniowych, aby osiągnąć szczupłą sylwetkę i poprawić swoje zdrowie, moja odpowiedź jest zawsze taka sama: zbilansowana dieta.
Często widzę, że ludzie mają tendencję do pomijania podstaw i rozwodzenia się nad zawiłościami i szczegółami diety. W ten sposób tracą sens i nie zdają sobie sprawy z podstawowych błędów w swojej diecie, co prowadzi do marnowania czasu, siły woli, energii i finansów.
Kontynuuj czytanie 17.9.2024
Żylaki są często związane z nieprzyjemnymi doznaniami, które są zbiorczo określane jako ból żylny. W przypadku pacjentów z przewlekłą chorobą żylną aktywność fizyczna jest zazwyczaj jednym z zalecanych środków.
Niektóre rodzaje ćwiczeń i sportów są bardziej korzystne dla pacjentów pod względem żył, inne mniej, a jeszcze inne w ogóle nie są zalecane.
Kontynuuj czytanie 9.9.2024