Jak może brzmieć sensowne postanowienie noworoczne?
Każdego roku w styczniu wisi w powietrzu wiele noworocznych postanowień.
W kontekście tego co nas tutaj interesuje są to najczęściej postanowienia typu: „będę się lepiej/zdrowiej odżywiać”, „schudnę”, „zacznę regularnie ćwiczyć”. Znacie to…
Jako dietetyczka mam jednak dla Was jedno naprawdę znaczące postanowienie. Można by to sformułować tak: „Nie będę jeść żywności pozbawionej składników odżywczych, która jednocześnie ma wysoką zawartość chemii spożywczej i zawiera niskiej jakości składniki.”
Takie postanowienie jest fundamentem, który pomoże Ci lepiej/zdrowiej się odżywiać, pomoże Ci na początku odchudzania i co najważniejsze – w dłuższej perspektywie Twoje ciało podziękuje Ci za to, że karmisz je tym, czego potrzebuje: wysokiej jakości składników odżywczych, witamin, minerałów, pierwiastków śladowych, błonnika… I przeciwnie, nie nakarmisz go tym, co jest dla niego bardzo szkodliwe: żywnością przetworzoną przemysłowo, konserwantami, barwnikami, syntetycznymi aromatami, zestalonym tłuszczem roślinnym, tłuszczem palmowym, syropem glukozowo-fruktozowym, zbyt dużą ilością białej mąki, solą itd.
W tym kontekście chciałabym opowiedzieć Wam moją historię, którą można skrócić do formuły „nie będę jadła śmieciowego jedzenia”. To naprawdę zmieniło sposób odżywiania, co pomogło mi utrzymać optymalną masę ciała przez 16 lat!
Miałam około 19 lat, byłam w drugiej klasie liceum i od pół roku codziennie rano zmagałam się z silnymi skurczami brzucha. Tak, psychosomatyka odegrała pewną rolę, gdyż był to okres rozstania moich rodziców. Ale inną ważną rolę odegrała moja fatalna dieta z brakiem ruchu w internacie daleko od domu. Na szczęście trafiłam w ręce „oświeconego” gastroenterologa (lekarza specjalizującego się w układzie pokarmowym), który oprócz leków zdecydowanie zalecił mi włączenie regularnych ćwiczeń i radykalną zmianę diety. Interesowało go też, jak sobie radzę w szkole lub co się dzieje w domu. Zdecydowanie musiał być świadomy związku między ciałem, psychiką i emocjami.
Tego właśnie czasu sięgają właściwie moje zawodowe początki. Zaczęłam czytać książki o właściwej formie odżywiania, zaczęłam biegać i ujędrniać swoje ciało regularnymi ćwiczeniami. A po kilku tygodniach moje trawienie całkowicie się wyregulowało. Po niespełna roku znów mogłam się obudzić bez porannych bólów brzucha. I właśnie wtedy podjęłam to ważne postanowienie, którego trzymam się do dziś: „Nie będę i nie chcę jeść śmieciowego jedzenia”.
Co to znaczy i z czym się wiąże?
Najpierw jasno określiłam, czego potrzebuje mój organizm i co jest dla niego dobre. Potrzebuje jakościowych pokarmów zawierających:
- Niezbędne składniki odżywcze – budulcowe – białka (najobficiej występują w mięsie, rybach, mleku, nabiale, serach, jajach, roślinach strączkowych itp.) Ponadto, jakościowe źródła energii – węglowodany (w pełnych ziarnach, roślinach strączkowych, owocach, jogurtach, mleku…). Tłuszcze wysokiej jakości dla układu krążenia i mózgu (oliwa z oliwek, oleje z orzechów i nasion, orzechy, nasiona, od czasu do czasu odrobina masła lub ghee, awokado, olej rybny, masło orzechowe 100%).
- Także witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, substancje ochronne – dla funkcjonalności każdej komórki naszego ciała – więc znów głównie świeże produkty
- Następnie oczywiście błonnik (poza osobami, które nie mają go zalecanego ze względu na problemy trawienne) – dla prawidłowej pracy jelit, trawienia, utrzymania prawidłowego poziomu tłuszczów we krwi, uczucia sytości, zmniejszenia zachcianek na słodycze itp.
- I płyny – zwłaszcza niesłodzone, bezalkoholowe i niegazowane napoje (ok. min. 30 ml na kg masy ciała).
Stosować się to tego może każdy, kto chce dobrze odżywić swój organizm i utrzymać masę ciała. Oczywiście ważne jest również wykluczenie pokarmów, na które jesteś uczulony lub których nie tolerujesz. Albo po prostu ci nie smakują.
Było też dla mnie jasne, czego mój organizm zdecydowanie nie potrzebuje (lub bez czego zdecydowanie może się obejść). Wtedy zrozumiałam, że chyba nie za bardzo potrzebuje: wolnego cukru, sztucznych słodzików, cukru glukozowo-fruktozowego, tłuszczy niskiej jakości (zwłaszcza roślinnych zestalonych, oleju palmowego, tłuszcz rafinowanego kokosowego, masła orzechowego niskiej jakości, smalcu), sztucznych aromatów, barwników azowych, konserwantów, syntetycznych aromatów, glutaminianu, nadmiaru soli, wypełniaczy, „aromatów” i wreszcie tony białej mąki pszennej i produktów z niej wytworzonych…
Praktycznie wyglądało i wygląda to tak, że zanim pójdę zjeść coś, co nie jest na mojej zwykłej „liście żywieniowej” świeżych, podstawowych i jakościowych produktów, zadaję sobie pytanie, czy ja w ogóle chcę to jeść? I czy to tylko puste jedzenie, które nie przyniesie mi absolutnie nic (a raczej może zaszkodzić) poza chwilką smaku.
Bo jeśli powiesz sobie, że zamiast np. tatara będziesz jeść mieszankę mąki pszennej, cukru, tłuszczu roślinnego, gorzkiej polewy złożonej znów z cukru, tłuszczu roślinnego, kakao w proszku, emulgatora E476, aromatów; serwatki w proszku, odtłuszczonego mleka w proszku, mąki sojowej, soli,, aromatów, emulgatorów (lecytyna sojowa i substancja spulchniająca), to apetyt powinien Cię bardzo szybko opuścić…
Ale uwaga – jeśli najdzie mnie ochota na coś dobrego, zjem po prostu kostkę czekolady, łyżkę masła migdałowego lub jogurt ze zblendowanym bananem/daktylami i czystym kakao w proszku. Jest też słodki, ale ja już wtedy nie jem pustego jedzenia, tylko słodkie zawierające niezbędne składniki odżywcze, trochę witamin i minerałów. Albo piekę w domu ciasto, do którego wrzucam zmielone orzechy, miód, daktyle, owoce, mąkę orkiszową razową lub płatki owsiane itp. przepisów na zdrowsze formy słodyczy znajdziecie w internecie mnóstwo, w tym przepisy z Dine4Fit, gdzie również się udzielam.
- To nie jest tak, że coś mi (czy Tobie) stanie się po jednym takim „pustym jedzeniu”. Ale chodzi o to, że ktoś ma całą dietę zbudowaną na „śmieciowym jedzeniu” – takie produkty są tam obecne praktycznie każdego dnia.
Chleb biały z salami, pączki, bułki, bułeczki, pierogi, sosy, potrawy smażone, tłuste mięsa, przetwory mięsne, słodkie potrawy, herbatniki, cukierki, słodkie jogurty/twarożki, kremy i puddingi, słodzone płatki śniadaniowe, bagietki z nadzieniem, dania typu fast-food…
Efektem tego jest często osoba z nadwagą lub nawet otyłością, ze słabą masą mięśniową, problemami z trawieniem, niedożywiona (brak witamin, minerałów, błonnika, co wpływa na kondycję układów narządów…). Może też mieć podwyższony poziom cukru czy tłuszczów we krwi, wysokie ciśnienie lub problemy z trawieniem, stawami, skórą i odpornością. Typowy jest też zły stan i funkcjonalność mikrobiomu jelitowego czy przewlekły ogólnoustrojowy stan zapalny organizmu, który rzadko się rozpoznaje, bo nie towarzyszy mu np. temperatura czy ostry, nieznośny ból, ale odwrotnie: długotrwały, niesprecyzowany ból (+ wiele innych problemów zdrowotnych).
A jak rozpoznać takie puste jedzenie?
Nie musisz znać nazw chemicznych chemii spożywczej, nie musisz nawet znać tabel wartości odżywczych na opakowaniach produktów spożywczych. Wystarczy nie jeść pokarmów, które nie przynoszą organizmowi nic dobrego. To znaczy, kluczem jest czytanie składników i nie kupowanie tego, czego z tych składników nie znasz. Polecam również unikanie składników w żywności, które wymieniłam w tym wpisie. Wskazane jest wybieranie produktów podstawowych, czyli takich, które są nieprzetworzone lub minimalnie przetworzone przez przemysł. Należy pamiętać, że to jak się odżywiamy w dłuższym okresie czasu wpływa również na nasz układ odpornościowy (w tym odporność w jelitach). A to właśnie ona jest nam najbardziej potrzebna do funkcjonowania w dobie wirusów. Wirusy zawsze będą z nami, ale to kwestia stanu naszej odporności i ogólnego zestrojenia naszego ciała i umysłu, jak nasz organizm sobie z nimi będzie radził.
Autorka: Martina Rusňáková Korejčková, dietetyczka
foto: cz.depositphotos.com
dine4fit.pl
Redakcja
www.dine4fit.pl
9.1.2023
dine4fit.pl
Ciekawe, Różne