Ciało schudło, głowa nie nadążała
Schudłam. Po latach starań, liczba na wadze w końcu zmieniła się na taką, którą uznałam za akceptowalną. Przez ten czas kilka razy zmieniałam garderobę.
Kiedy zaczęło mi być luźno, musiałam zaciskać pasek. Ludzie wokół zaczęli zauważać zmianę.
Mówili: „Wow, wyglądasz świetnie!” „Ile schudłaś? Jak ci się to udało?” A ja? Ciągle miałam wrażenie, że nic się nie zmieniło. Że to wciąż to samo.

To było dziwne, jak powoli to do mnie docierało. Wciąż automatycznie wybierałam luźniejsze ubrania. Jakbym miała potrzebę się ukrywać, choć już nie było przed czym. W sklepie sięgałam po rozmiary, które dawno już na mnie nie pasowały. Jakbym nie potrafiła uwierzyć, że jestem inna. Że mam inny rozmiar. Czy to możliwe?
Zawsze byłam „tą grubą”. Czy już nią nie jestem? To kim teraz jestem?
Z ubraniami przeżyłam kilka zabawnych i mniej zabawnych sytuacji.
- Pierwsza, kiedy uświadomiłam sobie, jak „duża” byłam. Sprzedawczyni (młoda i szczupła) składała moje spodnie w rozmiarze 54, a ja pomyślałam, że ona zmieściłaby się w jednej z moich nogawek.
- Druga, kiedy kupiłam dżinsy, które wybrałam, i to nie tylko dlatego, że były na mnie. Wzięłam cztery pary. Byłam nimi tak zachwycona.
- Kilka lat później, o kilka kilogramów lżejsza, biegałam z przymierzalni po coraz mniejszy rozmiar, ponieważ nie mogłam przyzwyczaić się do „nowego numeru”. Zegarek odliczał dużą ilość kroków, choć to nie był do końca mój plan.
- Nagle zaczęłam dostrzegać inne rzeczy. Kiedy siadałam, spodziewałam się, że na brzuchu pojawi się ten sam fałd, co kiedyś. A nie było go tam. Na zdjęciach wyglądałam inaczej, ale w głowie wciąż widziałam siebie taką, jak dawniej. Jakbym była uwięziona w starym obrazie siebie samej.

I wtedy dotarło do mnie, że odchudzanie to nie tylko kwestia kilogramów. Możesz schudnąć, ale jeśli wciąż myślisz, że nie jesteś wystarczająco dobra, nigdy nie poczujesz się tak lekka, jak chciałaś.
Możesz stanąć na wadze i zobaczyć niższą liczbę. Możesz kupić mniejsze spodnie. Możesz zobaczyć, jak ciało reaguje na Twoje starania. Ale dopóki nie uświadomisz to sobie w środku, to wciąż będzie jak sen, którego nie możesz dotknąć.
Czułam się nie na miejscu. Na co ja narzekam? Co by inni dali, żeby mieć to, co ja? Tylko że ten, kto to przeżył, wie, że każda pozytywna zmiana to wciąż zmiana. I musimy sobie z nią poradzić, warto się na to przygotować.
I dałam sobie czas. Każdego dnia uczyłam się widzieć siebie inaczej. Przyjąć, że to nowe ciało to moje ciało. Że zasługuję, by czuć się dobrze. Że już nie muszę chować rąk ani naciągać koszulki na brzuch. Uczyłam się patrzeć na siebie z szacunkiem, a nie krytyką.
I pewnego dnia to przyszło. Stanęłam przed lustrem i w końcu zobaczyłam tę nową wersję siebie. Nie jak obcą osobę, nie jak kogoś, na kogo muszę „zasłużyć”, ale jak siebie. Moje zdanie na dziś brzmi: liczba na wadze nie określa mojej wartości. Ani pozytywnie, ani negatywnie.
Było warto i nigdy się nie poddawajcie. Sama próbowałam schudnąć chyba dwadzieścia razy. A potem się udało – na zawsze (mam nadzieję).
Więc jeśli przez to przechodzicie, chcę wam powiedzieć jedno: dajcie sobie czas. Głowa może nie nadążać za tym, co osiągnęło ciało, ale kiedyś to nadrobi. A potem przyjdzie ten moment, kiedy spojrzycie w lustro i w końcu powiecie sobie: „Tak. To jestem ja. I jestem z siebie cholernie dumna.”
Autorka: Veronika Mayová, trenerka żywieniowa
foto: cz.depositphotos.com i archiwum Autorki.
dine4fit.pl
Redakcja
www.dine4fit.pl
10.4.2025
dine4fit.pl
Ciekawe, Różne