Katarzyna: Co czeka każdego, kto zacznie jeść z aplikacją Dine4Fit
Bardzo się cieszymy, że nasze grupy na Facebooku w Czechach i na Słowacji działają tak prężnie. Dzień po dniu osoby, które postanowiły zmienić swój styl życia z pomocą aplikacji Dine4Fit, znajdują tam porady i inspiracje. Użytkownicy udzielają sobie porad, sprawdzają aplikację, wspierają się, dzielą się swoimi dietami i kompilują bajeczne wskazówki dla innych. Ludzie są otwarci i to jest fajne. W Polsce taka grupa też istnieje, zaczyna się tam coś dziać.
Dzisiaj jednak przedstawimy Wam post dla wszystkich początkujących, stworzony przez Katarzynę na podstawie jej własnych doświadczeń. Za jej zgodą przekazujemy go na naszego bloga. Dziękujemy 🙂
Lubię, gdy wszystko jest tak proste, jak to tylko możliwe. Dine4Fit nie jest celem mojego życia, a jedynie środkiem do prostszego życia. Nie jestem ekspertem, nie jestem znawcą, jestem tylko użytkownikiem aplikacji. Jestem entuzjastycznym użytkownikiem. Jak więc się za to zabrać?
- U mnie początku nowej drogi pojawiła się świadomość, że dalej tak być już nie może i czas naprawdę, ale to naprawdę zacząć coś ze sobą robić. Nikt nikomu w tym nie pomoże, to każdy musi przeżyć sam.
- Następnie odkryłam apkę Dine4Fit – działającą zarówno na telefonie komórkowym jak i na stronie www.dine4fit.pl. Ja korzystam z połączenia obu tych rozwiązań. I to działa.
- Niektórzy mają problem z ustawieniami aplikacji. Nie bardzo rozumiem, dlaczego, to przecież jest proste. Dine4Fit to przecież prosty kalkulator – jeśli podam mu prawdziwe informacje – wyliczy wszystko za mnie. Jeśli osoba nie ma żadnych konkretnych problemów zdrowotnych i po prostu chce schudnąć, to nie wymyślałabym żadnych bzdur i po prostu zostawiła wszystko aplikacji. Nie zawracałabym sobie głowy innymi kalkulatorami czy poradami od Jolki z naprzeciwka czy innej instagramowej gwiazdy, tylko po prostu wpisała dane wejściowe do formularza w profilu. Wszystko samo się obliczy i pokaże.
- Jeśli ktoś jest bardziej myślący, to może się zdziwić, że aplikacje i strony ustawiają różne wartości. Tak, to prawda (raz działają z procentem tkanki tłuszczowej, a innym razem nie), ale na początku nie ma to znaczenia. Każda zmiana jest dobra i wszystko można później skorygować. A różnice nie są jakieś szczególne.
- Często ludzie martwią się, że muszą prowadzić rejestr każdej aktywności. Na początku byłoby to naprawdę trudne, bo trzeba też „dojadać”. Dlatego każdy, kto się na tym zna, poleca (przynajmniej na początku) zakładanie działalności ryczałtowych – ich definicja jest na stronie, więc wystarczy odpowiednio wybrać.
- Potem trzeba już tylko jeść tak, aby kółka były zielone. Zwykle wydaje się to niemożliwe przez pierwsze kilka dni, ale wkrótce staje się rutyną. Uważam, że dobrze jest po prostu zapisać wszystko, co jesz przez pierwszy tydzień, bez ograniczania lub dostosowywania w jakikolwiek sposób, aby zorientować się nie tylko w działaniu aplikacji, ale także we własnym jedzeniu. Przyznaję, że na początku jest to naprawdę przytłaczające, ale szybko można się do tego przyzwyczaić. U mnie dobrze sprawdza się przygotowywanie menu dzień wcześniej – teraz zajmuje mi to tylko około dwóch minut.
- Po kilku dniach „trzymania się kółek” wiele osób stwierdza, że po prostu nie jest w stanie zjeść takiej ilości jedzenia. Ja osobiście czułam się, jakbym jadła za trzech. Jednak po krótkim czasie dało o sobie znać i teraz znów cieszę się na myśl o jedzeniu.
- Jeśli chodzi o aplikację, to zazwyczaj wszystkich denerwuje reklama płatnej wersji Dine4Fit (PREMIUM). Nie, naprawdę nie da się jej usunąć inaczej niż płacąc za nią. Cena jest – moim zdaniem – więcej niż uczciwa, a za uczciwe uważam działania operatora, który wielokrotnie przed upływem roku ostrzega mnie, że moja subskrypcja właśnie się kończy i że jeśli nie chcę dalej płacić, to powinnam zrezygnować. Nie ma więc co się martwić o to, że wykupię coś, za co będę musiała płacić już zawsze.
- Na początku wprowadzanie posiłków wymaga naprawdę dużej uwagi, więc nawet nie zauważa się, że w prawym górnym rogu znajduje się mały medalik z liczbą, która pokazuje ilość wypełnionych dni z rzędu. Po kilku dniach jednak wiele osób ze zdziwieniem stwierdza, że „szarzeje”. Właściwie to nie jest szary, ale „trochę dziwnie srebrny”. W rzeczywistości kolor się zmienia: pierwsze cztery dni są naprawdę szare, od 5 do 14 – brązowe, od 15 do 30 – srebrne, a potem dochodzimy do złota. A potem trzeba to po prostu utrzymać.Pamiętam konsternację, gdy mój licznik wyzerował się po raz pierwszy. Powód był tylko jeden – któregoś dnia po prostu nie zapisałam posiłków. Wtedy rozwiązałam to uzupełniając wstecz, ale przyznaję, że obecnie nie robię takich rzeczy. Apka stała się częścią mojego życia i nie muszę sobie tego udowadniać za pomocą liczb. Rozumiem jednak, że niektórzy lubią mieć porządek (lub lubią liczby).
- Często pojawia się pytanie, jak szybko powinnam właściwie schudnąć. Chyba nikt nie ma na to uniwersalnej odpowiedzi. Ja na przykład mam to szczęście, że moja waga spada, gdy tylko zaczynam podążać za zielonymi kółkami. Ale równie szybko (a nawet szybciej) reaguję, gdy łamię swój reżim – jeśli jem jak wszyscy, to w ciągu tygodnia mogę łatwo przytyć 6 kg. Waga mojej mamy przez trzy tygodnie lekko poszła w górę – jako lekarz tłumaczyła mi to tym, że to dobrze, że komórki tłuszczowe wypełniają się wodą, która jest cięższa, i że dopiero po jakimś czasie zacznie chudnąć. I tak się stało. Schudła w tempie kilograma na tydzień. Jest zadowolona.
- Grzeszenie. Myślę, że zdarza się to prawie każdemu. Wszyscy mamy dni, kiedy po prostu się inaczej nie da. Mam na myśli to, że zajadam stres. Jedni nagradzają się deserami, inni alkoholem. Myślę, że ważną rzeczą jest zaakceptowanie tego i przejście do następnego dnia. To nie jest koniec świata i jest całkowicie normalne.
- Odwaga w pokazywaniu transformacji. Różnica w zdjęciach „przed” i „teraz” to świetna sprawa dla tego, który chce się pochwalić, a także motywacja dla innych użytkowników. Wszyscy mamy różne ograniczenia, wszyscy zaczynamy w innej wadze, a nasze ciała i styl życia pozwalają nam schudnąć inaczej. Ważne jest jednak to, jak się czujemy i jaką radość czerpiemy z tego, że dobrze nam idzie, co potrafi docenić większość normalnych ludzi w grupie.
- Przyznaję, że zaczynałam z aplikacją wiele razy. Jestem typowym przykładem „od stycznia startuję”, któremu udaje się przestrzegać reżimu przez dwa-trzy miesiące, który jednak w marcu podczas wyjazdów służbowych wszystko zaprzepaszcza. Dwa lata temu odkryłam jednak grupę, którą prowadzi Dine4Fit i jestem przekonana, że to głównie dzięki niej trzymam się diety do tej pory (z mniejszymi lub większymi wahaniami). Jasne, wiele tematów do mnie nie przemawia, niektóre opinie wręcz mnie denerwują, ale znalazłam wiele ciekawych osób, które motywują i inspirują mnie nie tylko w kwestii jedzenia, ale i ruchu. I którzy rozumieją i wspierają mnie w razie niepowodzeń.
- I jeszcze jedna ważna rzecz (dla mnie). Dzięki grupie nauczyłam się rozmawiać o swojej wadze. Zmagałam się z nią całe życie i zawsze był to dla mnie temat tabu. Jakoś podświadomie chyba miałam nadzieję, że jak nie będę o tym mówić, to nikt nie zauważy (wiem, to bzdura). Teraz jestem w stanie nazwać błędy i przyznać się przed sobą, i osobami z mojego otoczenia, co robię źle. A nazwanie problemów bardzo pomaga mi w ich pokonywaniu.
foto: archiwum Autorki
Też chcesz schudnąć? Nic prostszego, zajrzyj tutaj:
dine4fit.pl
Redakcja
www.dine4fit.pl
13.4.2023
dine4fit.pl
Ciekawe, Jak się odchudzać?, Korzystanie z Dine4Fit, Różne