11.5.2023 dine4fit.pl

Jan: Od stutrzydziesto kilogramowego grubasa do maratończyka

Poznajcie kolejną niesamowitą historię determinacji i silnej woli z opisaną w jednej z naszych grup.

Sympatycznego Janka obserwujemy od lata 2019 roku, kiedy dołączył do nas i zaczął dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi członkami, opisując postępy czy dając fajne wskazówki dotyczące wycieczek i aktywności fizycznej.

Na początku swojej transformacji powiedział, że próbował przebiec 2 km i prawie umarł, ale dziś lubi biegać. My mu dziękujemy za chęć opisania tego wszystkiego dla Was:

Choć nie mam predyspozycji do sportu, to lubię się ruszać. Zawsze ciężko pracuję, aby być co najmniej przeciętnym. Uwielbiam imprezy wytrzymałościowe i do trzydziestego piątego roku życia przejeżdżałem 15 000 km rocznie na rowerze szosowym (mój osobisty najlepszy wynik to 420 km dziennie).

  • Potem dopadła mnie operacja kręgosłupa, a ja przykułem się na dwadzieścia długich lat do kanapy i przybierałem na wadze osiągając 125 kg, jedząc co tylko było pod ręką, a co gorsza zapijając to wszystko piwem.

Z racji mojej pracy spędziłem wiele lat za granicą: w Ameryce odkryłem magię fast foodów, w Turcji mocną kawę, w Chinach wino ryżowe i nauczyłem się palić. Do tego doszedł spory stres związany z pracą, rekompensowany dużą ilością jedzenia, lenistwem i postępującym pogorszeniem zdrowia. Aż pewnego dnia waga wskazała 132 kg. Czy to mnie przeraziło? Nie. Nie obchodziło mnie to.

Zmiana zaczęła się subtelnie. Kolega z pracy opowiadał mi o ojcu, który zachowywał regularne posty, czasem nawet przez tydzień. Uznałem to za bzdurę. Wyzwał mnie, mówiąc, że ja nie wytrzymam jednego dnia bez jedzenia. To mnie naprawdę wkurzyło i nawet sprowokowało do zakładu. Wytrzymałem trzy dni bez jedzenia i wygrałem zakład. A potem, bez znajomości tematu, zakończyłem te post plackami ziemniaczanymi i stekiem oraz sałatką ziemniaczaną. Po prostu głupek.

Ale 5 kg w dół. Pewnie, że nie tłuszczu, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Dzięki temu postanowiłem wewnętrznie, że będę po prostu chudł. I tak zaczęła się moja era intermittent fasting – okienka na jedzenie między 10 a 6. Zupełnie mi to nie odpowiadało. Samo niejedzenie śniadania rano było dla mnie czymś pomiędzy wyrafinowaną torturą a głodówką. Naprawdę nie mogłem tego robić, a na pewno byłoby to niewykonalne na dłuższą metę.

  • Ale zacząłem też chodzić. Nie było nic innego, co mógłbym robić przy mojej wadze w tamtym czasie.

Ponieważ wszystkim mówiłem, że właśnie zacząłem się odchudzać, parę osób poleciło mi apkę Dine4Fit. Zaryzykowałem. Wprowadziłem do niej swoje dane i nie przejmowałem się niczym innym innym. I to po prostu zadziałało. Czterdzieści kilogramów w dół w dziesięć miesięcy.

Znowu wyciągnąłem rower, tym razem górski, i spróbowałem też biegania. Po prostu lubię cardio bardziej niż siłownię. Pierwszy bieg od chyba stu lat miał jasny cel – przebiec dwa kilometry z rzędu i przeżyć. Udało się, ale wcale mi się to nie podobało. Przez kolejne dwa miesiące nie znalazłem więc motywacji do biegania i dalej jeździłem na rowerze.

I kontynuowałem swoją przygodę: Kupiłem smartwatch. Mnóstwo funkcji, plus aplikacja, która jest jak lustro i mówi Ci wiele o Twojej kondycji. Byłem dość zirytowany, że to takie straszne, więc powoli wracałem do biegania. Na początku bez ładu i składu truchtałem wokół komina, aż odkryłem plany treningowe w aplikacji. Wybrałem sobie jakiś na 5 km z celem ukończenia go. To wszystko, czego się spodziewałem. Ale potem to jakoś samo tak wyszło, że tego biegu nie ukończyłem.

Z czasem jednak dystanse się wydłużały, nogi przestały wariować i dało się oddychać. Kondycja zaczęła wracać. Po dwóch latach przebiegłem swój pierwszy półmaraton, a potem wiele kolejnych. Aż do zeszłego roku maksymalnym dystansem, jaki mogłem pokonać, było pełne trzydzieści kilometrów. Zacząłem myśleć o maratonie. W tym momencie zrozumiałem, że postradałem zmysły, ale mimo to zacząłem trenować. Szesnaście tygodni ciężkiej pracy w każdą pogodę. Zrobiłem z tego postanowienie noworoczne, a mój “D-day” nadszedł 27 kwietnia.

I udało mi się. Pogoda była dobra, 15 stopni i częściowo pochmurno. Zaparkowałem samochód przy ścieżce rowerowej i postanowiłem przebiec siedem sześciokilometrowych pętli. W bagażniku miałem przekąski, żeby po każdym obwodzie mieć napój, banana i żel. Byłem dość zdenerwowany i jakby nie wierzyłem, że mi się uda. Ustawiłem zegarek i ruszyłem na pierwsze kilka metrów. Powiedziałbym, że pierwsze dwadzieścia km przeszło jak woda, nie męcząc mnie szczególnie. Ale potem przyszedł pierwszy kryzys. Prawie miałem ochotę się poddać. Do dalszego działania motywowały mnie wspomnienia treningów w śniegu, w deszczu i pokonywanie tego uczucia, gdy czasem nie chciało mi się wyjść.

Nagle obok mnie pojawił się kolega, który wspierał mnie przez kilka kilometrów. Zmęczenie zniknęło jak magia, a ja poznałem z pierwszej ręki, co to znaczy, że w maratonie liczy się tylko głowa. Mój kolega zostawił mnie na trzydziestym kilometrze, a ja juz wiedziałem, że resztę dobiegnę bez problemu. Podniosłem tempo. To była euforia i uczucie, które mają tylko grubi ludzie po transformacji.

W archiwum przeczytasz także:

Czy podczas odchudzania musimy być głodni?

11.5.2023 dine4fit.pl Ciekawe, Jak się odchudzać?, Korzystanie z Dine4Fit

Komentarze

Komentarze nie odzwierciedlają opinii redakcji ani administratora bloga.

Dodaj komentarz

Powiązane artykuły
Bomby kaloryczne znajdziesz także wśród “fit” produktów Bomby kaloryczne znajdziesz także wśród “fit” produktów

Świadomość ludzi w zakresie wyboru żywności znacznie się poprawia. Jednak czasami nie w takim stopniu, aby ludzie przestali kupować żywność niskiej jakości, a producenci takich produktów nie mieli już komu jej sprzedawać. Po prostu nie byłoby popytu.

Tym wpisem chciałabym ponownie przyczynić się do edukacji w zakresie codziennych wyborów żywieniowych.

Cały artykuł 5.3.2024 0

Jedzenie emocjonalne  z perspektywy psychologa i lekarza Jedzenie emocjonalne z perspektywy psychologa i lekarza

W przyszłym miesiącu będziemy obchodzić Światowy Dzień Otyłości, którego celem jest zwrócenie naszej uwagi na problem otyłości wśród dzieci i młodzieży, a także nakłonienie do refleksji nad własnym trybem życia i odżywianiem.


Z tej okazji poprosiliśmy doświadczone specjalistek ds. odchudzania, aby objaśniły nam koncepcję jedzenia emocjonalnego.

Cały artykuł 22.2.2024 0